„WYKLĘTY” CEJROWSKI

Cejrowski słynie z mocnych i dosadnych słów. Ostatnio o spalonej tęczy na Placu Zbawiciela i LGTB, na antenie „Radia dla Ciebie”.
Taka już jego „uroda”, a raczej wizerunek, który od lat skutecznie w mediach kreuje. Taki polski szeryf o wyrazistych prawicowych poglądach i niewyparzonym języku. Wkurza tym swoich adwersarzy, którzy z poprawności politycznej zrobili świeckiego bożka i biją mu pokłony.
Dla nich tolerancja jest wtedy, kiedy inni podzielają ich poglądy i aprobują nawet najbardziej durne pomysły. Jak w znanym dowcipie – „Jak inni nie zgadzają się z Kalim, to jest jakaś tam fobia. Ale jak Kali nie zgadza się z innymi, to jest tolerancja”. Bo współczesny „Kali” nawet jeśli pogardza kimś o odmiennych poglądach i wartościach, robi to zgodnie z zasadami politycznej poprawności. Salonowe „ą i ę”.
Nie po drodze mi z Cejrowskim w wielu kwestiach. Także tej dotyczącej języka używanego w debacie publicznej, ale cenię go za odwagę, kiedy broni wartości, które bliskie są znacznej części społeczeństwa określanej pogardliwie przez dzisiejszych, polskich” Kalich” jako: „katole”, mochery” itd. Do nich także się zaliczam. W przeciwieństwie jednak do Cejrowskiego wolę ze swoimi oponentami dyskutować, jak ich obrażać.
Choć, coraz częściej odnoszę wrażenia, że oni są przekonani, że mają monopol na prawdę i jedynie słuszną wizję świata.
Niedawno do łez mnie rozbawiła dziennikarska sonda z udziałem trojga dziennikarzy – „Czy z Cejrowskim należy rozmawiać, czy też go bojkotować w mediach?”. Dlaczego rozbawiała? Bo takiego popisu hipokryzji – zwłaszcza w wykonaniu Tomasza Wołka z Tele5 – już dawno nie czytałem. Dla Wołka, Cejrowski jest osobą, „z którą nie chciałby się zadawać”. Myślę sobie, że i vice versa.
Wszyscy troje bowiem wiedzą doskonale, że „siłą” współczesnych mediów napędzającą widownię i czytelników jest wywoływanie i kreowanie skandali. Żerują one na najniższych ludzkich instynktach i emocjach takich jak: przemoc, agresja, wulgarność, w pogoni za oglądalnością i wzrostem sprzedaży. Tasiemcowy „serial” o matce Madzi jest tego dobrym przykładem. Medialny Rubikon został przekroczony, kiedy TVN pokazała „Big Brothera” i w czasie gdy pojawiły się tabloidy.
Nota bene z całej prasy codziennej tylko one jeszcze się bronią przed drastycznym spadkiem sprzedaży, choć „salony” nazywają je „szmatławcami”. Co wiele mówi o naszym społeczeństwie także wtedy, kiedy prominentni politycy zabiegają o ich sympatię i względy.
Ponadto, jakoś nie przypominam sobie, aby podobne pytanie media stawiały sobie w przypadku skandalisty Janusza Palikota. Znanego z niewybrednych żartów i obraźliwych słów wypowiadanych z szybkością karabinu maszynowego. Może dlatego, że większość z nich była skierowana do „mocherów”? Taka moralność inaczej.

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Zabezpieczenie *