NOSTALGIA

Moja pamięć jest zapełniona: obrazami, zapachami i smakami. Przywołują miejsca, za którymi tęsknię. Kerala. Indie. Są w niej smak mrożonego mango lassi i soczystych ananasów w ostrym sosie chili sprzedawanych przy karelskich drogach prosto z plastikowych beczek. Za kilka rupii. Są zapachy  i barwy ziemi. W kolorze ochry niczym dojrzała pomarańcza. Pachnącej słońcem, schnącymi krowimi „plackami” i cynamonem. Jest obraz góry rozrywającej swym szczytem łąki chmur, wędrujące od morza albo Himalajów.

Wieczorami, w ośrodku ayurvedy mego przyjaciela Sreejita położonym na skraju wsi, blisko granicy ze stanem Tamil Nadu, często wieczorami siadywałem pod rozłożystą czepetką i wpatrywałem się godzinami w chmury i górę o stożkowym szczycie przypominającą egipską piramidę. Za nim każdego wieczoru chowało się słońce. I były to cudowne chwile. Odrobina wytchnienia od obezwładniającego upału i żaru lejącego się z nieba.

Kiedy pytałem miejscowych jak się nazywa odpowiadali krótko – „góra”. Może nie potrzebowali jej nazywać, bo – w sumie – po co wszystko nazywać. Bierze się z tego tylko galimatias, kiedy każda nacja nadaje swoją nazwę „odkrytym” górom, rzekom , jeziorom etc. Prostsze wyjaśnienie jest takie, że po prostu jej nie znali. A był to jeden z wierzchołków długiego na setki kilometrów pasma Ghatów Zachodnich oddzielającego Keralę od pozostałej części Dekanu i stanu Tamil Nadu. Za czasów swego panowania w Indiach Brytyjczycy zbudowali drogę łączącą południe z centralną częścią swej „perły w koronie”. Dziś jest szumnie nazywana „narodową autostradą”, choć jej nawierzchnia przypomina pokryty kraterami księżyc, albo szwajcarski ser.

By dostać się na przełęcz w górach z nizin Kerali trzeba wspiąć się serpentyną tej „autostrady” podjazdem liczącym kilkanaście kilometrów. W porze suchej jest to stosunkowo proste bo dziury widać, ale w porze monsunu, to gehenna. Masy wody wraz kamieniami i ziemią spływają wtedy  drogą zakrywając każdą, nawet najmniejszą , dziurę i łatwo w nią wpaść i urwać zawieszenie samochodu albo koło. Nieco lepiej mają wielkie ciężarówki „Tata” załadowane: bananami, ananasami, pomarańczami itd. Wielkie, zdyszane smoki ziejące kłębami czarnego, gryzącego dymu powoli wspinają się na graniczną przełęcz.

Czepetka, o której już wspomniałem, moje miejsce wieczornych herbat w liczbie przekraczającej często tuzin, pachniała słodko-kwaśno. Zwłaszcza dojrzewające owoce o kształcie zbliżonym do małych, dzikich „ulęgałek”. Trochę jak niedojrzały ananas, a trochę, jak mango. Do spadłych owoców leżących na ziemi jak ruszający się dywan złaziły się dziesiątki tysięcy mrówek i innych owadów. Całe armie, w uporządkowanych kolumnach, spragnione słodko-kwaśnego miąższu. Nie obserwowałem ich, ale starałem się tylko, by nie nadepnąć żadnej z nich.

Ja gapiłem się na górę. A właściwe na chmury. Jedne, białe i pierzaste niczym cukrowa wata, płynęły leniwie po niebie jak wielkie żaglowce. Inne, te od morza, czarne, posępne, nabrzmiałe wodą przynosiły ulewny deszcz zrywający sieci energetyczne, co powodowało „blackout” w wioskach i miasteczkach leżących u podnóża Ghatów Zachodnich. Kiedy się pojawiały się nad naszą wsią już wiedziałem, co nastąpi. Zaczynało się od chwili ciszy. Potem następował łoskot kropli rozpryskujących się na dachach domów. Niczym werble na pochodzie głucho dudniły, aż uszy bolały. Niebo przeszywały zygzaki błyskawic. Po nich, w kilkusekundowych odstępach, zaczynała się kanonada grzmotów. Po kilku minutach, cały dziedziniec przypominał płytkie jezioro zasilane małymi strumykami z rynien.

Zdejmowałem wtedy podkoszulkę i stawałem w deszczu intensywnym  niczym wielki prysznic. Kiedy przestawało padać schłodzona ziemia oddawała swoje zapachy. Świeżości i chłodu zmieszanego z wonią rozkładających się owoców czepetki. Po deszczu nasz kucharz przynosił  zmrożony sorbet z mango albo ananasów. Sączyłem go powoli wpatrując się w ostatnie kłębki burzowych chmur, przepływające majestatycznie nad szczytem góry. I były to piękne chwile.

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Zabezpieczenie *