MOWA NIENAWIŚCI

Po wypowiedzi Grzegorza Brauna podniosło się larum, że „zdecydowanie, kategorycznie” trzeba położyć kres „mowie nienawiści”. Tylko nieliczni  obrońcy uznali wypowiedź Brauna  o zabijaniu dziennikarzy, za „prowokację intelektualną”. Wypowiedź była haniebna. Być może powinien się nią zająć wymiar sprawiedliwości.

Z drugiej jednak strony ci, którzy tak ochoczo ją piętnowali, a przede wszystkim politycy od prawa do lewa, ponoszą pośrednią odpowiedzialność za to, że do niej doszło. Jedni bo, do takich słów podżegają lub prowokują. Inni bo, je tolerują. Jeszcze inni bo, biernie stoją z boku i wyczekują co, z tego wyniknie. To nie jest bowiem ani pierwsza ani ostatnia. Wiele podobnych  często pada z sejmowej mównicy bądź w telewizyjnych studiach.

Za tolerowanie „języka nienawiści” ponosi odpowiedzialność także spora część społeczeństwa. Bo nie jest on czymś zgoła nowym i dotyczącym wyłącznie elit. Dotyczy każdego, jeśli go używa lub milcząco aprobuje. A zaczyna się pozornie niewinnie.

Jak pisał Victor Klemperer w „LTI, Notatniku filologa” – „ siła nazistowskiego antysemityzmu i nazistowskiej nienawiści brała się z językowej manipulacji, której ulegali nie tylko oprawcy, ale także ich ofiary”. Znane, neutralne słowa w „lingua tertii imperii” uzyskiwały nowe znaczenie. Np. „aktion” – akcja, stała się w LTI synonimem masowej eksterminacji. Nie wspominając o „Arbeit macht frei” – „Praca czyni wolnym” nad bramą nazistowskiego obozu w Oświęcimu. Wdrażanie LTI do języka codziennego było powolnym procesem. Nowe znaczenia słów są jak – „maleńka dawka jadu. Połyka się je niepostrzeżenie. Wydają się nie mieć skutku, a jednak po pewnym czasie występuje trujące działanie”, które zatruwa nie tylko język debaty publicznej, ale przede wszystkim myśli, a potem czyny. Zaczyna się „niewinnie”. Od przezwisk mających odebrać innym resztki ludzkiej godności i szacunku. „Czarni, komuchy, lesby, pedały, karaluchy, oszołomy, zdrajcy „ et cetera. A potem, kiedy się już  dokona takiej językowej manipulacji i obedrze wroga z tego, co ludzkie i godne szacunku, łatwiej go zabić. Bo  to nie ludzie, tylko – „pacyfiści, zdrajcy, karaluchy, oszołomy” itd.

Czy karanie za używanie „mowy nienawiści” wypleni ją całkowicie z debaty publicznej?

Zdecydowanie nie, choć może ograniczyć skalę i społeczne skutki zjawiska.

To od czego należy bezzwłocznie zacząć, to od zmiany sposobu myślenia o tych, którzy się od nas różnią. Ten zaś długi proces, powinniśmy zacząć od siebie.

 

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Zabezpieczenie *