NIEBIESKIE GÓRY

IMG_0700_3Nirgili Mountain. Mówią o nich Niebieskie Góry. Z Dodabetty  (2637 m.) – najwyższej w paśmie Nirgili leżącym na styku Karnataki, Kerali i Tamil Nadu – droga do Connor  przechodzi najpierw przez  eukaliptusowe, dębowe i sosnowe gaje. Jej pobocza i łagodnie opadające stoki pokrywa wielobarwny dywan niecierpków, astrów i turzyc, kocanek. Żółte, fioletowe, ogniście czerwone, białe. Feeria barw przesycona słonecznym światłem. Przy odrobinie cierpliwości można spotkać brązowe storczyki „ogon szczura” i orchidee o nasionach przypominających włosy. Samych roślin endemicznych jest tutaj ponad 100 gatunków. Pomiędzy drzewami, jak jedwabne sari na wietrze, unoszą się obłoki motyli. Są ich tysiące. Dziesiątki tysięcy. Ma się wrażenie, że powietrze wibruje od trzepotania ich skrzydeł.

Po opuszczeniu lasu droga biegnie stromą serpentyną ponad dolinami. Na ich zboczach, pośród eukaliptusowców ocieniających plantacje herbaty i tarasowych pól pełnych: marchwi, buraków ćwikłowych, kapusty i kalafiorów bieleją rozłożyste, zadbane IMG_0659_1rezydencje dawnych właścicieli, Brytyjczyków, którzy mieszkali w nich jeszcze do 1947 roku kiedy to Indie odzyskały niepodległość. Jak i dlaczego wybrali to miejsce na swoją letnią stolicę, do której uciekali z Madrasu przed upałem? Może z powodu łagodnego klimatu i żyznej ziemi pozwalającej na uprawę herbaty, kawy oraz warzyw? A może z powodu nostalgii za ojczyzną lub bo tak bardzo przypominało  Szkocję?

John Sullivan, brytyjski „odkrywca” Nirgili pisał pod koniec XIX wieku w liście do Thomasa Munro, że bardziej ono przypomina Szwajcarię niż jakikolwiek kraj w Europie. Powodów  zapewne  było wiele, tak jak dróg osadników do tego celu. Niezależnie od tego jakie by one nie były, odcisnęli na tej ziemi niezatarty ślad. Czasami na twarzach ich potomków odwiedzających założone przez nich ogrody: botaniczny i ogród różany można dostrzec cień melancholii albo żalu za utraconym rajem. Za czasami, kiedy mogli się czuć jak udzielni, indyjscy radżowie tylko z tego powodu, że byli biali a „Perła w Koronie” czyli Indie należały do Wielkiej Brytanii.

Jest taka scena w filmie Davida Leana „Droga do Indii”, w której dwie Angielki, pod opieką doktora Aziza Aheda, korzystając z ostatnich dni przed porą monsunową wysiadają na stacji Czandrapur, by zwiedzić jedyną atrakcję tego miasteczka, Groty Marabarskie. Rolę Adeli Quested gra Judy Davis, a towarzyszącej jej pani Moore, Peggy Ashcroft. W hinduskiego doktora wcielił się Victor Banejje. Scenariusz filmu powstał na podstawie głośnej książki Forstera Edwarda Morgana pod tym samym tytułem, w której pisarz pokazuje skomplikowane relacje pomiędzy Brytyjczykami i Hindusami w czasach brytyjskiego radżu. Jest to właściwe powieść o niemożności znalezienia porozumienia pomiędzy Wschodem i Zachodem spowodowanej przez: różnice kulturowe, stereotypy, odmienne wartości itd. Sportretowani przez Forstera i Leana Brytyjczycy próbują za wszelką cenę stworzyć sobie małą Anglię w Stacja w CoonorIndiach z jej atmosferą konwenansów, klubowych spotkań, herbatek, gry w krykieta oraz sztywnego podziału pomiędzy światem białych i tubylców, okupantów i okupowanych.

Nieprzypadkowo na miejsce kręcenia tej sceny Lean wybrał dworzec kolejki „Nirgili Mountain Railway” w Coonor,  bo i kolejkę  i miasteczka leżące wzdłuż  jej trasy stworzyli po koniec XVIII wieku Brytyjczycy. „Nirgili Mountain Railway” jeździ do dziś, choć jest zabytkiem wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dieslowskie i parowe lokomotywy mozolnie i wolno ciągną niebieskie wagoniki pełne turystów pokonując 26-kilometrową trasę o średnim nachyleniu ponad 4%, pomiędzy Mettupalayam a Udhagamandalam w 5 godzin. To prawdziwy „cud brytyjskiej inżynierii”: 208 zakrętów, 250 mostów, 16 tuneli i niemy świadek historii, kiedy Zachód spotkał się tu ze Wschodem. A może próbował się spotkać?

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Zabezpieczenie *